Umawiamy się z mężem wieczorem, że następnego dnia obudzi mnie rano. Dopytuję, czy na pewno? - przytakuje, ma ustawione dwa budziki, w końcu to żaden problem, śpimy razem w jednym łóżku. 

Rano budzi mnie tuż przed przyjściem niani i rozpoczęciem mojej pracy. Jestem brudna, bo po raz kolejny po dniu z toddlerem na pokładzie padłam bez prysznica, głodna i wkurzona, bo wydawało mi się, że jesteśmy na coś umówieni i potraktuje to poważnie.

Niania przychodzi tylko na kilka godzin, pracuję w ciągu dnia w trybie: 4h pracy, przerwa na opiekę, karmienie i zabawę z dzieckiem, ogarnięcie domu, 4h pracy. Nie jest trudno wydedukować, że zależy mi na tym by czas pracy niani przeznaczyć na pracę własną i nie musieć każdego dnia ryć do 1-2 przed komputerem. Przeznaczam na to ponad 3/4 pensji i chciałabym aby prysznic i śniadanie, wliczone były w czas kiedy jestem tylko członkiem tej rodziny, kimś kogo się wspiera, np: żoną, nie pracownikiem opłacającym takie "udogodnienia" w zakładzie.

Krótka wymiana zdań kończy się oczywiście kłótnią.

Z argumentacji wynika, że to moja wina bo mogłam ustawić kolejny budzik dla siebie i jestem nieogarnięta bo nie potrafię wygospodarować czasu na żywienie i higienę.

Na czym polega partnerstwo?